Za najbardziej dokuczliwe uważane są osy, które przyciągają wszelkie resztki jedzenia pozostawione przez człowieka. Dlatego spotkać je można zawsze w czasie pikników nad wodą czy w lesie, na terenie ogrodów działkowych gdy spożywa się posiłki na zewnątrz czy też na balkonach, gdy przesiaduje się tam popołudniami. W połowie sierpnia osy stają się najbardziej „namolne” - ma to związek z tym, że po wykluciu się larw zmieniają swoje menu i zaczyna je szczególnie interesować to co słodkie – owoce, soki i napoje.
Ma to określone skutki – zjedzenie czegokolwiek na zewnątrz staje się w wielu miejscach problematyczne, bo nie każdy toleruje ciągłe bzyczenie nad uchem. Dodatkowo obecność os staje się niebezpieczna, nie tylko stają się agresywne, ale również „lubią” wpaść do pożywienia czy napojów. Połknięcie pływającej w coli czy piwie osy może zakończyć się tragicznym w konsekwencjach ukąszeniem. Podobnie groźne chwile przeżywać będą po ukąszeniu osoby z alergią.
Gniazdo os - prawie każde miejsce jest dobre
Zgodnie z maksymą, że lepiej zapobiegać niż leczyć warto już na wiosnę mieć oczy i uszy otwarte i likwidować w zarodku każda próbę założenia gniazda przez owady. Najczęściej wybierają one poddasza, okna połaciowe, drewniane szopki, dziuple a nawet domki dla ptaków, w których lubią się osiedlić. Kilka nieudanych prób zniechęci owady i poszukają sobie innego lokum. Jeśli przegapiło się moment założenia gniazda i kolonia stała się już naprawdę liczna pozostają dwa wyjścia. Najlepsze, ale dla wielu najtrudniejsze do zaakceptowania to poczekanie do jesieni, kiedy problem rozwiąże się sam.
Gniazda os i szerszeni jesienią pustoszeją, wystarczy je więc spokojnie i bez obaw o ukąszenie usunąć, zamieniając działanie w cenną lekcję przyrody dla dzieci - gniazdo można otworzyć i zobaczyć jak wygląda w środku. Co do zasady osy i szerszenie nie zakładają nigdy gniazd w tych samych miejscach nie ma więc obaw, że wiosną problem pojawi się ponownie (choć nie można wykluczyć, że będą próbowały założyć je gdzieś obok).
Na strażaków można liczyć
Co jednak, gdy nie chcemy albo nie możemy (mając na przykład uczulenie na owadzi jad) tolerować sąsiedztwa pszczół, os czy szerszeni w najbliższym otoczeniu? Gniazdo trzeba będzie usunąć, zwykle pomagają w tym strażacy choć w niektórych miejscach w kraju z tą pomocą bywa różnie. Strażacy usuną gniazdo z miejsc użyteczności publicznej, ale z prywatnych domów czy altan – jeśli owady nie będą stwarzały zagrożenia – mogą likwidować siedliska owadów za opłatą (a w innych miejscach zrobią to za darmo).
Na pewno warto zwrócić się o pomoc do straży, nawet jeśli nie pomoże to wskaże firmę, która odpłatnie wykonuje tego typu usługi. Cena nie jest wysoka, za gniazdo umiejscowione w dostępnym miejscu (gdy nie trzeba ściągać na miejsce podnośnika) trzeba zapłacić około 100 złotych, trudniejsze akcje mogą okazać się droższe.
Owadów można próbować pozbyć się samemu, mając jednak na uwadze spore ryzyko z tym związane. Na rynku dostępne są preparaty chemiczne, także w sprayu, które pomagają w zabiciu owadów. Ryzyko polega na tym, że nie wszystkie pszczoły, osy czy szerszenie znajdują się w jednym miejscu o jednym czasie, zabieg trzeba będzie więc powtarzać. Dodatkowo szerszenie potrafią zmobilizować się do obrony w ciągu kilku sekund (a zastosowanie niektórych preparatów wymaga na przykład 9-sekundowego oprysku gniazda). W tym czasie śmiałek będzie miał już wokół siebie całą chmarę wściekłych szerszeni. I powinien być na to przygotowany zakładając grubą odzież i zabezpieczając twarz i głowę. Przed samą akcją trzeba też pozamykać wszystkie okna w domu czy altanie, by owady nie wpadły do środka.
Tego nie róbmy!
Zdecydowanie złym pomysłem jest próba strącenia gniazda za pomocą węża ogrodowego i silnego strumienia wody. Karkołomnym działaniem jest też odcinanie gniazda od dachu lub strącanie go kijem na ziemię co każdorazowo poskutkuje wylotem roju z gniazda w poszukiwaniu napastnika.
Nie zabijaj gdy nie musisz
Warto zauważyć, że owady mają do spełnienia swoje zadanie w całym ekosystemie. Ich zabijanie nie powinno być celem samym w sobie. Środki chemiczne (takie stosują również specjalistyczne firmy) choć skuteczne, to powodują zabicie całej kolonii os czy szerszeni. Tymczasem – gdy uznamy, że takie sąsiedztwo jest dla nas nie do zaakceptowania – można poradzić sobie inaczej. Bardziej humanitarną akcję można przeprowadzić wieczorem, gdy owady nie wylatują już na żer i w większości znajdują się w gnieździe.
Dowiedz się więcej: Gniazdo pszczół przy domu: co z nim zrobić
Trzeba być do niej dobrze przygotowanym (gruba odzież i zabezpieczenie głowy), posiadać ostre narzędzie (dobrze sprawdza się w tej roli sierp) i gruby, parciany worek (taki jak na przykład od ziemniaków). Całe gniazdo można wtedy zawinąć w worek, związać go i dopiero wtedy odciąć je od ściany czy dachu. Owady – choć wylecą z gniazda – pozostaną w worku. W całej operacji pomóc może znajomy pszczelarz odymiając wcześniej gniazdo i dezorientując owady. Potem taki worek wystarczy przenieść w bardziej odludne miejsce, na przykład do wcześniej upatrzonej dziupli, otworzyć i...uciekać.
Pszczoły mile widziane
Zdecydowanie do pszczelarzy należy zwrócić się, gdy w pobliżu zagnieździły się pszczoły. Zdarza się to bardzo rzadko, owady które obserwujemy w ogrodach to najczęściej pszczoły z pobliskich pasiek. Zaopiekować się dzikim rojem może pszczelarz, który po dłuższej obserwacji (chodzi o sprawdzenie, czy pszczoły nie są na coś chore) może dołączyć takie owady do swojej pasieki.
Jeśli się na to nie zdecyduje, pomoże z pewnością w przeniesieniu gniazda w bardziej ustronne, oddalone od ludzi miejsce. Wielu pszczelarzy zrobi to z miłości do pszczół za darmo, inni zażyczą sobie zapłaty więc warto zapytać kilku. Dzikie pszczoły nie są jednak w większości agresywne, część z nich jest samotnicami, które zakładają niewielkie gniazda na przykład w ziemi. Ich obecność w ogrodzie jest bardzo pożądana. I to na tyle, że wiele osób zakłada w ogrodach specjalne domki dla nich, byleby tylko przyciągnąć do siebie możliwie wielu „zapylaczy”.